top of page

Spreewald na SUPie – Rezerwat Biosfery Unesco

Zaktualizowano: 4 maj 2021

Niemiecka Wenecja, czyli Rezerwat Biosfery Unesco to miejsce położone zaledwie 2,5 godziny drogi od Szczecina. Ponad 300 km szlaków wodnych to wspaniała opcja na SUP’a (ale nie tylko). To chyba dobry moment aby wspomnieć o Spreewaldzie na blogu. Zbliża się majówka, czerwcowy długi weekend oraz wakacje, zatem jeśli lubicie spędzać czas wśród przyrody, to miejsce obowiązkowe na liście miejsc do zobaczenia. My z chęcią wróciliśmy tam kolejny raz i z pewnością nie jest to nasza ostatnia wizyta.

 

Spreewald


To wijące się kanały i strumienie o łącznej długości 970 km! Ta liczba robi wrażenie prawda? Sielska atmosfera jaka panuje na szlakach wodnych, pomiędzy którymi usytuowane są niewielkie miejscowości takie jak Lubbenau, Lehde, czy Leipe nastraja bardzo pozytywnie. Można oderwać się totalnie od miejskiej rzeczywistości i poczuć klimat cudownej wsi. Zadbanej, z przystrzyżonymi trawnikami, czystymi obejściami i polami uprawnymi, gdzie pasą się zwierzaki. W miarę chęci można oddalić się w bardziej dzikie tereny lub zasmakować w przyrzecznych knajpkach specjałów niemieckiej kuchni.


Spreewald to przede wszystkim magiczne miejsce dla tych, którzy lubią sami wiosłować, czy to w kajaku, canoe albo na SUPie. Można wtedy poczuć niezależność i powiosłować tam gdzie oczy poniosą. Osoby nie mające swojego sprzętu nie muszą się martwić, bo jest tu wiele wypożyczalni łódek i kajaków. Cen nie znam, ale google na pewno pomoże. Opcją dla bardziej wygodnych będą zorganizowane wycieczki na łódkach kahn, które pomieszczą kilkanaście turystów i są obsługiwane przez “gondoliera”.


mapa


Zerkając na Google na teren rezerwatu można dostać oczopląsu. Dokąd pojechać? Gdzie się zatrzymać i gdzie się zwodować? Ponieważ blog to przede wszystkim mini poradnik podzielę się naszą sprawdzoną opcją na zejście do wody z SUPem. Pojechaliśmy tam po omacku, troszkę błądziliśmy za pierwszym razem i podpytywaliśmy miejscowych. Jednak w sezonie letnim może być o nich ciężko, bo wszędzie jednak przemieszczają się głównie turyści. Parking, który znaleźliśmy jest obszerny, trawiasty i pracował w nim Polak, który udzielił nam wówczas dużo cennych rad. Parking jest płatny i za cały dzień postoju kosztuje 5 euro (płatne tylko gotówką). Jest to rozległe miejsce na polanie gdzie wygodnie rozłoży się deski i przygotuje do wiosłowania. Niebieską linią (na drugiej mapce) zaznaczyłam gdzie przeszliśmy aby zwodować deski i oddać się dzikiej radości wiosłowania 🙂


mapka-lehde.jpg

gdzie pływać?


Od parkingowego jest możliwość otrzymania papierowej mapki, która pokazuje szlaki wodne, którymi można sobie popłynąć zahaczając o ciekawe miejsca turystyczne. Jednak my woleliśmy posługiwać się mapką google w telefonie. Trzeba jednak pamiętać, że nie wszędzie można wpłynąć. W I strefie rezerwatu jest zakaz poruszania się na wodzie, to miejsce zarezerwowane dla spokojnego wzrostu roślin i bytowania zwierząt. Szczerze? Myśmy nie dopłynęli do miejsc gdzie wpłynąć nie można, ale takowe są i warto o tym wiedzieć. W plątaninie kanałów znajdują się także drogowskazy wskazujące kierunek i odległość do najbliższych miejscowości. Zgubić się tam raczej trudno, ale lepiej zachować czujność. Znajdują się tam także śluzy samoobsługowe, do których można wpłynać. Z deską można przeprawić się też jazem. Jednak i tam nasze wiosła nie dopłynęły. Może następnym razem się uda?!

 

fotorelacja


Przy okazji zdjęć opowiem trochę jak wyglądało nasze pływanie :) Tak chyba będzie najprościej. A dla wytrwałych na końcu wpisu znajduje się filmik 🙂 JUPI! Uwierzcie, że i tak nie sposób wszystkiego opowiedzieć, czy pokazać. Zdjęcia można robić tam w każdym zakątku. Obfitość zieleni, ćwierkających ptaków, zwierząt i życzliwych dookoła ludzi powoduje, że miejsce zwiedza się w żółwim tempie. To jednak jest cały urok tych spreewaldzkich zakamarków. SUPowy chillout bez pośpiechu z zachwytem nad przyrodą – to jest nie do opisania, to trzeba przeżyć!


DSCF2226.jpg

Przygotowani do zwodowania ruszyliśmy nad kanał wodny. Od razu wita nas tam c u d o w n y widok z brzegu. Jest dogodne, drewniane nabrzeże, gdzie łatwo zejść na wodę. Zaraz obok znajduje się jedna z wielu uroczych knajpek przy samej wodzie.


DSCF2229.jpg

2.jpg

DSCF2227.jpg

DSCF2233.jpg

DSCF2239.jpg

W którą stronę płynąć? To dobre pytanie? W pierwszej kolejności chce się popłynąć wszędzie! Trzeba się jednak pogodzić z faktem, że będzie to niewykonalne. My w pierwszej kolejności powiosłowaliśmy wgłąb zabudowań, gdzie już często autem nie można dojechać. Dlatego każdy domek ma swoje miejsce parkingowe na łódkę i skrzynkę pocztową ustawioną tak aby można było dostarczyć pocztę z poziomu wody. Znajdują się tam zabudowania jak w skansenie, które pokazują kulturę łużycką tego regionu. Tak! łużycką, bo Spreewald to w dużej mierze Lużyczanie.


DSCF2244.jpg

DSCF2236.jpg

DSCF2266.jpg

DSCF2270.jpg

GOPR0305.jpg

Samo zwiedzanie centrum miasteczka Lehde daje masę wrażeń i przyjemności. Będąc tam latem ilość turystów nie przerażała. Jednak w ten kwietniowy dzień było zdecydowanie spokojniej. Knajpki były pootwierane, muzea także. Był dostęp do łodzi kahn oraz wypożyczalni kajaków.


DSCF2251.jpg

DSCF2255.jpg

Powyżej i poniżej, jedna z takich łodzi turystycznych. Tutaj akurat przycumowane w miejscu knajpeczki.


DSCF2277.jpg

DSCF2268.jpg

Po zjedzeniu obiadu w jednej z restauracji (widzicie tam na górnym zdjęciu przycumowane nasze deski?) wezbrała w nas ochota na popłynięcie w bardziej dzikie rejony kanałów. Tym razem obraliśmy inny kierunek niż latem by móc zobaczyć nowe zakamarki.


DSCF2281.jpg

DSCF2285.jpg

Był 6 kwietnia a pogoda pozwoliła na pierwsze pływanie na boso. Czuć deskę pod gołymi stopami? Najlepiej….


DSCF2292.jpg

DSCF2298.jpg

DSCF2300.jpg

DSCF2323.jpg

DSCF2331.jpg

DSCF2304.jpg

DSCF2318.jpg

Co chwilkę można było minąć kajakarzy, miło się przywitać i płynąć dalej. Kierunkowskazy pokazywały nam, w którą stronę jest powrót. W zupełności starczyło to aby się nie zgubić. Jednak w tej materii skromna nie będę i przyznam, że mam doskonałą orientację w terenie. Tym bardziej, że byliśmy tu kolejny raz więc nazwy różnych miejscowości nie brzmiały już tak obco.

Nastał czas na powrót do auta…. Czyli powiosłowaliśmy ponownie do urokliwego Lehde, zjędliśmy pyyyyszne naleśniki z konfiturą i lodami, po czym skierowaliśmy się na parking. Lody smakowały jak z czasów dzieciństwa. Moja siostra dobrze zna smak lodów w kubeczku z tzw. Eklerka (niedalekiej kwiaciarni w pobliżu naszego wieżowca, w którym kiedyś mieszkaliśmy). To były lody o smaku śmietankowym, jadło się je drewnianym patyczkiem i kosztowały wówczas około 1 zł w starej walucie. Za chiny nie pamiętam jakim nominałem się płaciło. Ale smak niezapomniany do teraz!


DSCF2253.jpg

DSCF2342.jpg

GOPR0309.jpg

Będąc tam trzeba umieć troszkę ponieść się fantazji, wyluzować i dać sobie możliwość spontanu. Trzymać się jakiegoś kluczowego planu pływania chyba nie warto. Jeśli lubicie się poszwędać to zarezerwujcie czas na zwiedzenie niewielkiego rynku w Lubbenau, gdzie można będzie zjeść lody, przejść się pięknym bulwarem i podziwiać zabudowania. Tylko uwaga! Jak to w Niemczech nawet w sezonie letnim po godzinie 17/18 większość miejsc się zamyka. Ludzie nagle gdzieś znikają i w centrum miasteczek robi się pusto. Dalej jest to dla mnie zagadką, jak oni to robią? Zupełne przeciwieństwo do naszych turystycznych kurortów!


Jeśli w waszej głowie rodzą się jeszcze jakieś pytania? PYTAJCIE!

 

SPREEWALD NA SUPie – filmik


pamiętajcie o ustawieniu najwyższej jakości odtwarzania 🙂

586 wyświetleń0 komentarzy
bottom of page