Tak się składa, że SUP to nie tylko pływanie po jeziorach. Choć w naszym wydaniu to one głównie przeważają podczas SUP wypraw (mamy ich bardzo dużo wokół), to ja uwielbiam spływać SUPem po rzece (Maciek mniej, ale wiem, że za jakiś czas zmieni zdanie). Taki SUP-spływ to zupełnie inne doznania niż wiosłowanie na jeziorze. To także inne odczucia w porównaniu do spływu kajakiem. Jeśli jeszcze się nie odważyliście to koniecznie spróbujcie!
SUPem na Inie – odcinek Łęsko-Goleniów
W te wakacje wraz z grupą znajomych oraz “nieznajomych” wybraliśmy się na spływ na rzece Inie w powiecie Goleniowskim. Spływ organizował Bizon (zachodniopomorski zajawkowicz sportów wodnych). Obrany został odcinek rzeki pomiędzy Łęskiem a Goleniowem. Odcinek około 11 km. Przy tej okazji chciałam Wam pokazać jak świetnie się bawiliśmy a także napisać kilka wskazówek jak zorganizować sobie spływ na rzece SUpem.

Na starcie stawiły się osoby, które już miały do czynienia z pływaniem na desce, ale również takie, które dopiero pierwszy raz miały ją pod stopami. Zdawać by się mogło, że rzeka to nie jest dobry pomysł na naukę SUPa, ale nic bardziej mylnego. Na spokojnej rzece, tak samo jak na jeziorze można opanować pierwsze podstawy stand up paddle.
mapka
Spotkaliśmy się przy moście na Inie, w miejscu zaznaczonej pinezki w miejscowości Łęsko. Jest tam bardzo dogodne miejsce do pozostawienia auta, rozłożenia sprzętu a także zwodowania się. Tym razem nie musiałam przejmować się ogarnianiem logistyki tego przedsięwzięcia, ponieważ ten obowiązek wziął na siebie wspomniany wcześniej Bizon (Marcin).
fotorelacja
Ten odcinek Iny jest bardzo urokliwy. Ja osobiście wolę spływać taką niewielką rzeką, pełną zakrętów, podwodnych niespodzianek oraz zwałek, które w mniejszym lub większym stopniu trudności trzeba jakoś pokonać. Ogrom zieleni, która Cię wówczas otacza doładowuje bateryjki na maksa a świetne towarzystwo tylko potęguje te doznania. Pierwszy raz miałam okazję spływać SUPem po rzece z tak liczną grupą osób i zdecydowanie fakt ten zaliczam do ogromnych plusów! Każdy motywuje siebie nawzajem, pomaga sobie podczas wodnych przeszkód… a jeśli chcesz mieć chwilę tylko dla siebie… ? Wystarczy trochę odpłynąć i chłonąć otoczenie.



Miejsce naszego startu z drewnianego mostku i zdecydowana większość SUPowiczów na jednym zdjęciu.

Happy SUP FREAKS – ja i Bizon! W końcu po roku wirtualnej znajomości udało nam się osobiście spotkać, własnie na Inie 🙂

Agnieszka (ta w czerwonej bluzie) była pierwszy raz na SUP. Po kilku chwilach już płynęła na stojąco.




Na takiej niewielkiej rzece to więcej niż pewne, że spotkacie na swojej drodze jakieś przeszkody. Tzw. zwałki. Na tej trasie było ich około 7-8 (nie liczyłam dokładnie). Każda z nich była dość łatwa do pokonania. Czasem trzeba było zejść z deski, wejść na drzewo i przenieść sup na drugą stronę konarów. Czasem wystarczyło zwolnić…. obrać precyzyjnie kierunek i przemknąć pomiędzy wąskim przepływem pomiędzy gałęziami. Innym razem trzeba było się schylić, lub wręcz położyć na SUPie i wciągnąć brzuch 😛
Każdy z naszej ekipy, bez względu na stopień zaawansowania pływania na desce, poradził sobie świetnie.


Powyżej Janusz oczekuje w kolejce do pokonania przeszkody 🙂

Daniel w jednym z najpiękniejszych miejsc tego odcinka rzeki Iny

Na tym SUP spływ zabrałam deskę Uone Wanderer – szybciutki touringowy SUP od UONE

Adrian też był pierwszy raz na desce. Prawie ciągle płynął jako pierwszy… to była “pogoń za Adrianem” ;P

Dawniej poziom rzeki Iny był zdecydowanie wyższy. Obecnie jest ok, da się płynąć, nie ma miejsc gdzie trzeba schodzić z deski aby ją przenosić, czy zdejmować statecznik aby móc przepłynąć. Poziom wody mimo wszystko jest niski… Na większości odcinka Łęsko-Goleniów widać dno. Ciekawa jestem jak będzie z biegiem lat… Obserwując środowisko i inne rzeki w Polsce zapowiada się jednak nieciekawy scenariusz.

Spłynięcie odcinka 11 km z przeszkodami zajęło nam około 3,5 godziny. Po drodze nie brakowało atrakcji jak nieprzewidziane kąpiele, bóbr płynący przy naszych deskach, synchron z pociągiem oraz niewielkie bystrze, które dało masę pozytywnych emocji.
ZACHĘCAM DO OBEJRZENIA FILMIKU
JESTEM PEWNA, ŻE WRÓCĘ JESZCZE W TYM ROKU W TO MIEJSCE – kto dołączy?
(czekam tylko aż moja stopa dojdzie do siebie…. prawdopodobnie jeszcze tydzień i powinnam śmigać jak dawniej)
spływ SUPem po rzece – jak się przygotować
Opisując jeden z naszych rzecznych mini tripów na betonowiec, zawarłam tam kilka wskazówek dotyczących SUPowania po rzece. Tutaj dosłownie w 3 punktach kilka wskazówek. Może będą pomocne. Może wy pływacie częściej po rzekach niż ja i mielibyście coś do dodania?
ORGANIZACJA TRANSPORTU – płynąc z nurtem z pkt A do pkt B kilkanaście km musimy sobie zapewnić odpowiedni transport na start i metę. Możliwości jest kilka.
Najprostszym rozwiązaniem jest mieć ekipę osób uzbrojoną w co najmniej dwa samochody. Jeden zostawiamy na starcie, drugi na mecie i wozimy się z A do B.
Rozwiązniem może być komunikacja miejska/podmiejska lub taksówka, tudzież pomocni znajomi, jeśli mamy tylko jedno auto lub wcale. Wszystko oczywiście zależy od lokalizacji rzeki, bo nie do każdego miejsca dojedzie bus lub taxi.
Kolejnym rozwiązaniem może być kontakt z bazami kajakowymi, które organizują spływy, a tym samym ogarniają różnego rodzaju transporty z wielu punktów na rzekach w całej Polsce. Z takiego rozwiązania raz korzystaliśmy spływając rzeką Regą. Nie jest to najtańsza opcja, jednak czasami jedyna możliwa.
ROZEZNANIE ODCINKA RZEKI– każda rzeka i jej odcinki mają różne stopnie trudności. My zazwyczaj staramy się dowiedzieć czy odcinek, który planujemy przepłynąć jest skomplikowany czy raczej łatwy do ogarnięcia. Może się też okazać, że poziom wody jest tak niski, że SUPem nie warto go spływać, bo statecznik pod deską będzie ciągle zawadzał o dno. Bez sensu. Jak skutecznie zrobić rozeznanie?
wywiad wśród znajomych kajakarzy czy SUPerów z regionu, w którym znajduje się rzeka. Płynąc odcinek z Łęska do Goleniowa nie musiałam się tym martwić, bo ten kawałek rzeki bardzo dobrze znał Bizon 🙂
na grupach SUP na facebooku ( np. “SUPer miejscówki”) wrzucane są info o różnych przepłyniętych meandrach rzek, gdzie osoby dzielą się zdjęciami i wskazówkami. Na pewno są też różne kajakowe grupy. Kto szpera w sieci , zawsze coś tam znajdzie
rozmowa telefoniczna z bazami kajakowymi, które mają opływane rzeki w wielu miejscach też może być pomocna. Znają oni różne odcinki rzek na wylot, bo pływają nimi niemalże cały rok. Są więc w stanie podpowiedzieć, które odcinek powinien był okej dla SUP. Znają nurt rzeki na danych kawałkach i ilości oraz trudności przeszkód, które się na nich znajdują. Podpowiedzą też prawdopodobnie gdzie się zatrzymać autem, gdzie obrać start i metę. Korzystanie z rad doświadczonych rzecznych miłośników jest cenne
UWAGA i SKUPIENIE – bez nich na rzece możemy się skąpać wiele razy. Szczególnie te poza miejskie odcinki mogą nieść ze sobą nieprzewidziane upadki do wody. Deska SUP ma statecznik, który na kilkanaście cm wysunięty jest wgłąb dna. Pod taflą wody na rzece kryje się wiele gałęzi, konarów kamieni…. dno się wypłyca… trzeba stale na to uważać. Stojąc na desce mamy na to dobrą wizurę i z reguły zawczasu jesteśmy w stanie uniknąć “wypadku”. Ja czasem jeśli nie jestem pewna co kryje się pod wodą, po prosu przykucam. Jeśli okaże się, że o coś zahaczam, jestem w stanie uniknąć upadku do wody niemal w 100%.