top of page

Zakrzówek, polska Chorwacja – czy można pływać SUPem?

Zaktualizowano: 4 maj 2021

Zakrzówek – miejsce nieco tajemnicze…. ciut legendarne i baaaardzo miejskie. To obszar na terenie Krakowa, gdzie dosłownie przy nowo wybudowanym osiedlu bloków znajduje się ogrodzony teren po starym kamieniołomie wapienia. W latach 90 został on zalany i tworzy niesamowicie klimatyczne miejsce. Zupełnie oderwane swoim wyglądem od wielkomiejskiej rzeczywistości. Widać po zdjęciu na górze postu prawda? Zdecydowaliśmy się tam popływać, będąc na weekend w Krakowie, jednak nie było to takie proste…. Dlaczego? Zdobywaliśmy wtedy nasze pierwsze doświadczenia w odkrywaniu nieznanych dla nas miejsc. Zakrzówek nie był łatwym tematem. Pokazał nam, jak fajnie jest zdobywać nowe SUPowe tereny , szukać różnych rozwiązań by mieć możliwość popływania na desce .

 

wstęp

\

7.jpg

Było upalne lato, pierwszy raz jechaliśmy z deskami w bagażniku dalej niż w okolice Szczecina. Taka nasza pierwsza SUP WYPRAWA z zamiarem pływania tam gdzie nas chęci poniosą. Wstaliśmy z rana, otworzyliśmy google map i szukaliśmy. Zakrzówek znlaleźliśmy już jadąc do Krakowa, ale nigdzie w sieci nie było wiadomo, czy to miejsce jest dostępne ot tak dla ludzi. Informacje były sprzeczne…. Rozmawiając przez messenger z jednym z krakowskich SUPerów dowiedzieliśmy się, że nie ma tam pozwolenia na pływanie na SUPach. Choć nie był pewien, odniosłam wrażenie, że w ogóle nie jest pewien czy można tam pływać wpław….

Google wypluł, że teren w którymś tam dwutysięcznym został poddany rewitalizacji i ma być miejskim kąpieliskiem z biletowanym wstępem. Z uwagi na te niejasności i brak aktualnych informacji w sieci, w sobotę zrezygnowaliśmy z pomysłu pływania w Zakrzówku, pojechaliśmy gdzieś indziej….

Niedziela jednak nie dała nam wyboru – Kraków nie obfituje w wiele miejsc do pływania.


Postanowiliśmy sami sprawdzić jak to jest z tym Zakrzówkiem?


mapa1.jpg

organizacja miejsca


W mojej ocenie – mega słaba pod kątem wiedzy ludzi, którzy tam pracują. Okazało się, że teren jest ogrodzony, wstęp jest biletowany. Jednak nie chcąc pompować na marne, zrobiliśmy wywiad z pracownikami na “kasach” (plastikowe stoły z kasetką na pieniądze, małą kasą fiskalną i parasolem). Pytając ich o możliwość pływania na deskach usłyszeliśmy…. “Nie nooo raczej nie można…” No to raczej? czy na pewno? Odesłano nas do osobnej bramy, gdzie wjeżdża się do bazy nurkowej Kraken ( to główna działalność tego miejsca, doskonała baza nurkowa z możliwością nauki). Pani w dyżurce także odesłała nas z kwitkiem. Nie chciała nas nawet wpuścić aby z kimś porozmawiać. Dała nam jednak numer telefonu do właściciela abyśmy w razie chęci samodzielnie dowiedzieli się co z tym SUPowaniem na Zakrzówku?

btw. regulamin miejsca jasno określał, że po zalewie można poruszać się jednostkami pływającymi bez silników. Wyczytaliśmy to sami, bo regulamin wisi na płotach przy każdym wejściu, jednak mimo to nie zdecydowaliśmy się iść i pływać, bo nie chcieliśmy robić ewentualnych scen skoro wszyscy byli tacy niedoinformowani. Panowała tam totalna dezinformacja, a nazwa SUP nic zbytnio nikomu nie mówiła.


Telefon właściciela jednak milczał, lekko zrezygnowani pojechaliśmy na Kryspinów (inne jezioro w okolicy KRK). W sumie Zakrzówek taki na widoku, pełno ludzi na skałkach, duży ruch i hałas, trochę nie nasz klimat na pływanie, ale miejsce nawet zza tych bram robiło niesamowite wrażenie – pocieszaliśmy się. Lazurowa woda, skałki jak w Chorwacji, trochę nam było żal. Kryspinów okazał się nie lepszy, takie nasze szczecińskie Głębokie w pełni sezonu (czyt. grill, dmuchańce, szał zabawy). Nawet nie chciało nam się wyjmować desek z plecaka….

Szybka kawa przydrożnej restauracji, obraliśmy kierunek Oświęcim. Pozostało nam wykorzystać czas w inny sposób. Bywa i tak… Jedno z najsmutniejszych miejsc jakie widziałam w swoim życiu. Byłam zdruzgotana będąc tam. Kiedy już mieliśmy zbierać się i jechać w stronę Szczecina oddzwonił to nas właściciel terenu Zakrzówka (ten od bazy nurkowej Kraken) i nie widział żadnych przeszkód abyśmy mogli tam powiosłować na stojąco. Czasu nie było…. Podróż do Szczecina długa, ale kiedy znów pojawi się okazja być w KRK? Zbliżała się tez burza, jednak pojechaliśmy pływać! Nie żałujemy!


wskazówki – rozkładanie desek / wodowanie / ogólne wrażenia


Nie było łatwo, ludzie pracujący tam nie byli pomocni. Ale mieliśmy zielone światło do pływania! To się liczyło. Kilka informacji dla zainteresowanych, którzy chcą odwiedzić to miejsce, nie tylko dla tych co mają własne SUPy. Nie planowałam wtedy prowadzić bloga więc nie mam dokładnej dokumentacji co i jak, musicie posiłkować się poniższymi opisami.


PARKING

Latem 2018 parking był bezpłatny. W sumie to nawet nie parking a teren zielony z miejscami do parkowania na dziko, jednak z przyzwoleniem. Nie trzeba było płacić za parkowanie. Z rana łatwo można było znaleźć miejsce na bezpieczny postój, dlatego dziwię się, że niektórzy decydowali się zaparkowanie auta przy ruchliwej drodze gdzie straż miejska zakładała blokady na koła. Deski można było wygodnie rozłożyć na skrawku trawy i tam je napompować 🙂


WSTĘP – CENA ZA WEJŚCIÓWKĘ

Jak wspomniałam wcześniej, miejsce jest ogrodzone. Pewnie niektórzy wchodzą na nielegalu, ale po co? Wejście kosztowało wówczas 12 zł za osobę. Jest też możliwość wjazdu przez bramę do bazy nurkowej, ale od osoby płaci się 35 zł. Nawet chcąc tam po prostu wejść na nogach, żeby móc zwodować się komfortowo, nie zostaliśmy wpuszczeni, cena 35 zł i już! Dziwne to dla mnie było… Z jednej strony rozumiem, że chcą zadbać o komfort klubowiczów, ale z drugiej strony … nie byliśmy “zwykłymi” plażowiczami.


ZEJŚCIE NA WODĘ

To jedno z trudniejszych zejść na wodę jakie mieliśmy okazję wtedy doświadczyć. Gdybyśmy zostali wpuszczeni przez bramę VIP byłoby na lajcie, no ale jeszcze nie oszaleliśmy żeby płacić 35 zł od głowy żeby przejść 50 metrów. Musieliśmy się więc przeciskać miedzy ogromem ludzi w różnym wieku i w różnym stanie trzeźwości. Droga była kamienista (ja szłam na boso, latem mogłabym nie nosić butów wcale) i nie powiem bolały mnie stopy! Mogłam wziąć buty do wody. Maciek był mądrzejszy, bo wziął 🙂 Plaż praktycznie tam nie ma. Są małe kamieniste uskoki gdzie człowiek na człowieku siedzi i “wypoczywa”. Było bardzo mało miejsca na położenie deski. Ale muszę też dodać, że jest jeszcze jedno miejsce z zejściem bezpośrednim do wody, być może tamto było by łatwiejsze (my wchodziliśmy tym, które jest bliżej bazy nurkowej). Po małej gimnastyce i lawirowaniu między plażowiczami udało się zejść na lazurową wodę.


IMG_8093.jpg

I choć na zdjęciach nie widać za bardzo ludzi, to uwierzcie mi, że było ich tam dużo. Nie tylko w miejscach wyznaczonych do plażowania, także na około zalewu, na skałkach, wyżej lub niżej. Z czego jedna część zalewu była bardziej oblegana ze względu na strzeżone i wyznaczone kąpieliska. My od razu skierowaliśmy się w to bardziej zaciszne miejsce, bliżej bazy nurkowej.


mapa2.jpg

WARUNKI NA WODZIE

Poczucie klimatu Chorwacji w Polsce zrekompensowało te wszystkie trudności. Nawet ludzie przestali być aż tak zauważalni. W tej większej części zalewu było na prawdę bardzo przyjemnie. Zapuszczali się tam głównie bardziej wprawni pływacy oraz tacy co wypożyczyli sobie kajak (tak można w Zakrzówku wypożyczyć kajak, tym bardziej zdziwiliśmy się, że chwilę temu ludzie mieli taki problem aby określić czy można tam poSUPować). Nie powiem, byliśmy tam niemałą atrakcją 😉


1.jpg

IMG_8124.jpg

Minęliśmy też bazę nurkową i serio nie rozumieliśmy dlaczego nie zostaliśmy tam wpuszczeni? Idealne zejście do wody, fajny klimacik, przyjaźni ludzie, którzy się z nami witali. Nikomu byśmy nie zawadzili. Miejsca było dość.




4.jpg

Zalew Zakrzówek jest bardzo głęboki ma 31 m wgłąb wody! Niestety z uwagi na to, że dno jest tak głęboko pod wodą nie widać nic, za to można podziwiać jej niespotykany w Polsce odcień.

8.jpg

6.jpg

Postanowiliśmy zejść z wody w bazie nurkowej. Wizja ponownego przebywania na tym ciasnym kąpielisku, wśród tłumów? O nie…. i jeszcze na boso? Nie patyczkowaliśmy się już. Zeszliśmy, nikt nam nie zwrócił uwagi, ludzie z nami rozmawiali, pytali się o deski. Wielu myślało, że wypożyczyliśmy je własnie w Zakrzówku. Znaleźliśmy skrawek ławki na osuszenie SUPów. Po godzince pływania (około) pełni pozytywnych wrażeń zapakowaliśmy się do auta i “lecim na Szczecin” (tak się u nas mówi).


12.jpg

120 wyświetleń0 komentarzy
bottom of page